„Beskid bez kitu” to najpierw fascynująca książka Mani Strzeleckiej zakochanej w Beskidzie Niskim. Lata 60- te, mała pegeerowska wioska, bohaterką jest dziewczynka Terka, która spędza wakacje u „przyszywanej” babci Tekli, Łemkini, która ma dla niej dużo czasu i wiele opowieści. Poznajemy trudne losy babci i jej narodu, który musiał opuścić swoją ziemię w 1947 roku podczas Akcji Wisła. Uczymy się od niej rytuałów, właściwości ziół i pieśni łemkowskich. Książka stała się niezwykłą inspiracją do pracy teatralnej. W samym sercu Baskidu Niskiego powstała grupa teatralna „Plemię”, której główną ideą jest opowiadanie historii tej ziemi. W naturalnym plenerze, w zagrodzie łemkowskiej z widokiem na cerkiew, z muzyką na żywo słuchamy historii babci, śledzimy przygody wnuczki i doświadczamy magii Beskidu Niskiego.
Tekst reżyserki i autorki scenariusz Moniki Babuli
… Lata osiemdziesiąte, każde wakacje spędzam u babci w Czarnej, małej wiosce w Beskidzie Niskim. Kiedy zasypiam obok babci pachnącej dziurawcem i mlekiem, zawsze widzę na jednej z krokwi domu wyrytą datę 1929. Babciu, czy ty urodziłaś się w tym domu? Zadaje zawsze to same pytanie, żeby usłyszeć tą samą opowieść. Że nie, że dziadek tu przyjechał spod Ciężkowic bo zasiedlali domy po Łemkach, że babcia z Ropy sadziła lasy na ziemiach niegdyś uprawianych przez Łemków i tak się poznali. Każde lato spędzałam w łemkowskiej starej chyży i kochałam tu być. Zawsze, od dziecka bolał mnie brzuch, kiedy myślałam o ludziach, którzy musieli stąd wyjechać zostawiając domy, ziemię i widok z okna.
Biorąc na warsztat w pracy z młodzieżą książkę Mani Strzeleckiej „Beskid bez kitu” nie myślałam, że będzie to mój wewnętrzny proces integracji, tych historii słyszanych w dzieciństwie, że znów poczuje ból brzucha, który całkowicie rozpuści się poprzez opowiadanie o Babci Tekli, którą zagrała prawdziwa łemkowska pieśniarka Julia Doszna. Opowiedzieć tą historię pomogli nam Mirek Bogoń Łemkowski muzyk, Marlena Moździńska, sama autorka książki i młodzież z gminy Uście Gorlickie. Przypomniałam sobie, że tylko opowiadanie historii nas uzdrawia, zanurzanie się w mity i zdarzenia, które potrzebują być usłyszane jeszcze i jeszcze i jeszcze raz. Jestem bardzo szczęśliwa, bo wczoraj udało nam się opowiedzieć, naszej beskidzkiej rodzinie historie, która wszystkich nas uzdrawiała.
„Beskid bez kitu” na podstawie książki Mani Strzeleckiej o tym samym tytule wydanej przez Libra.pl