„Serotonina” Michela Houellebecqa w STUDIO, czyli tragikomiczna opowieść o walce z wewnętrznym mrokiem.
Gwiazdor współczesnej literatury francuskiej po raz kolejny prowokuje, tym razem biorąc na celownik dojrzałych mężczyzn, którzy próbują ostatni raz zmienić swoje życie i zaznać szczęścia. Claude-Florent Labrouste, bohater powieści Houellebecqa, to 46-letni inżynier agronom (jak niegdyś sam autor), który pracuje jako urzędnik. Cieszy się wszystkimi atrakcjami tradycyjnego burżuazyjnego życia. Do tego ma ostrą depresję. Jej leczenie co prawda zwiększa u bohatera poziom serotoniny, zwanej potocznie hormonem szczęścia, ale zaniża jego libido.
Oswajanie lęku przed pustką określa najważniejsze tematy książki i przedstawienia w STUDIO. Twórcy spektaklu mówią: „Jeszcze do niedawna ludzi intrygowało pytanie, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Czy po prostu przestaje istnieć? Czy otwiera się świetlisty tunel, przez który przechodzi dusza? A może otwierają się ręce Boga lub innej nieziemskiej istoty? Dzięki depresji możemy poznać odpowiedzi na niektóre z tych pytań. W depresji wiele z człowieka umiera. Bywa, że w miejsce utraconych wspomnień i uczuć nie pojawia się nic nowego. Pustka rozrasta się stopniowo, ale nieubłaganie. Czy mechanizm ten jest sprawą indywidualnej choroby, czy dotyczy całej ludzkości?”
U Houellebecqa na depresję cierpi nie tylko główny bohater, ale i całe otoczenie, które ironią i autorefleksją próbuje odeprzeć ten stan rzeczy. Krajobraz powieści i spektaklu to Europa w absurdalnym upadku, przestrzeń radykalnego politycznego konfliktu, miejsce, w którym stary porządek ostatecznie przegrywa. Houellebecqowska melancholia to więcej niż tylko indywidualny smutek – to niepozbawiona złośliwości świadomość końca naszego świata.